Pomoc KSA... w spełnieniu marzenia
: piątek, 29 maja 2015, 23:15
Chciałbym opisać wydarzenie jakim jest pomoc KSA w... spełnieniu marzenia, ale od początku.
Jak może jest Wam wiadomo, przemieszczam się po okolicy wozidłem Daewoo Musso, właściwie powinno być przemieszczałem bo z jakiś nieznanych mi powodów rozsypał się tylny most. Ponieważ, koniec żywota mojego auta był nieunikniony więc nosiliśmy się z zamiarem zmiany auta. Miało to nastąpić może po wakacjach, może w przyszłym roku . Ale, że awaria nastąpiła dość gwałtownie i niespodziewanie więc stanęliśmy przed dylematem zmiany auta. W planach był jakiś plaskacz, w benzynce, może z gazem, Skoda, Toyota , a że jak wiadomo z wolnymi środkami płatniczymi jest zawsze problem. więc moje poszukiwania ograniczyłem do szukania jakiegoś delikatnie uszkodzonego autka, bo cena niższa, a i wiele rzeczy mogę sam wykonać . Tutaj muszę dodać, że marzeniem Jagi był zawsze Chrysler Pacifica, już nawet przed zakupem Sorento szukaliśmy ,ale niestety nie było na rynku nic ciekawego w dobrych pieniądzach. W sumie dobrze się stało, bo inaczej nie poznalibyśmy Waszej zakręconej ferajny
W jednym z portali znalazłem ogłoszenie uszkodzonej delikatnie Packi, na Białołęce w okolicach Warszawy. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy skoro Warszawa, skoro packa... to przecież zapytam Orła, czy mógłby pofatygować się na miejsce i oglądnąć powyższe auto. Dzwonię, wyłuszczam temat i oczywiście nie ma sprawy jak jest taka potrzeba to " Jadziem Panie na .... Białołękę". Tylko mały nieistotny problem - Orzeł ma tam ok 60 km ale musi się przebić przez całe miasto i korki. więc pomysł, przecież to jest obszar pomieszkiwania Vokala, Orzeł dzwoni wyłuszcza problem i Vokal następnego dnia umawia się telefonicznie ze sprzedającym i udaje na oględziny autka.
Następnego dnia w godzinach południowych, telefon od Vokala i oooobszerna reacja z oględzin, nie będę tu o wszystkim pisał ale to co zaobserwował Vokal w oglądanym aucie, jakie szczegóły, niedomagania, łącznie z ryskami i gdzie spowodowały, że szczęka mi opadła
Po krótkim zastanowieniu, decyzja - kasa w kieszeń i jedziemy następnego dnia. Około 8 rano jesteśmy u Orła na placu, powiększając liczbę kijanek przed warsztatem , następnie wyjazd z Orłem na miejsce " pobytu" obiektu naszego zainteresowania. Po dotarciu na miejsce nie mamy wiele do oglądania, bo Vokal już to zrobił, potwierdzamy tylko jego spostrzeżenia i piszemy umowę. I tutaj następuje moment SPEŁNIENIA MARZEŃ, Jaga ma swoją packę , ale to nie koniec - JA MAM SORENTO !!!!!!!! Wprawdzie nie tak od razu ale coraz bliżej.
W drodze powrotnej zbieramy jeszcze fanty po Warszawie, do naprawianych przez Orła kijanek: w jednym miejscu wtryskiwacze po regeneracji, w drugim maglownica do innego, gdzie indziej znowu bendix do rozrusznika. W sumie robimy ponad 160 km w parę godzin. Po powrocie na warsztat kolejna niespodzianka, podczas naszej nieobecności Grzegorz (wspólnik Orła) znalazł czas, żeby sprawdzić zawór EGR w aucie Jagi, wynaleźć luzy na wahaczach i znaleźć prawdopodobną przyczynę " zmulenia" auta na zimnym silniku (czeka nas sprawdzenie wtrysków). Jemy obiadek, jak zwykle pierożki z mięsem na pobliskiej stacji paliw i jeszcze czeka nas podrzucenie papierów i kluczyków do znajomego lawieciarza Orła, który wieczorową porą dostarczy auto z Białołęki do warsztatu Orła. Tutaj packa spędzi trochę czasu, ponieważ Orzeł w miarę wolnego czasu obiecał doprowadzić auto do perfekcyjnego stanu mechanicznego (stroną wizualną zajmę się po przetransportowaniu auta do domu) I w zasadzie tutaj mógłbym powiedzieć jak Jan Tadeusz Stanisławski: "... i to by było na tyle", ale nie, chciałbym jeszcze podziękować kilku osobom, które pomogły w całym przedsięwzięciu,. a mianowicie:
-oczywiście Kazikowi za całokształt Jego działań do tej pory i dalsze prace które jeszcze przed Nim w doprowadzeniu Packi do stanu używalności,
-Darkowi, za poświęcony czas i bardzo dokładne oględziny auta,
-Krzyśkowi Ardie i rkalabunowi za pomoc w ustaleniu przeszłości auta.
Kończąc moją, może trochę przydługą opowieść nasuwa się jedno stwierdzenie - dobrze Was mieć i być w Waszym towarzystwie
Jak może jest Wam wiadomo, przemieszczam się po okolicy wozidłem Daewoo Musso, właściwie powinno być przemieszczałem bo z jakiś nieznanych mi powodów rozsypał się tylny most. Ponieważ, koniec żywota mojego auta był nieunikniony więc nosiliśmy się z zamiarem zmiany auta. Miało to nastąpić może po wakacjach, może w przyszłym roku . Ale, że awaria nastąpiła dość gwałtownie i niespodziewanie więc stanęliśmy przed dylematem zmiany auta. W planach był jakiś plaskacz, w benzynce, może z gazem, Skoda, Toyota , a że jak wiadomo z wolnymi środkami płatniczymi jest zawsze problem. więc moje poszukiwania ograniczyłem do szukania jakiegoś delikatnie uszkodzonego autka, bo cena niższa, a i wiele rzeczy mogę sam wykonać . Tutaj muszę dodać, że marzeniem Jagi był zawsze Chrysler Pacifica, już nawet przed zakupem Sorento szukaliśmy ,ale niestety nie było na rynku nic ciekawego w dobrych pieniądzach. W sumie dobrze się stało, bo inaczej nie poznalibyśmy Waszej zakręconej ferajny
W jednym z portali znalazłem ogłoszenie uszkodzonej delikatnie Packi, na Białołęce w okolicach Warszawy. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy skoro Warszawa, skoro packa... to przecież zapytam Orła, czy mógłby pofatygować się na miejsce i oglądnąć powyższe auto. Dzwonię, wyłuszczam temat i oczywiście nie ma sprawy jak jest taka potrzeba to " Jadziem Panie na .... Białołękę". Tylko mały nieistotny problem - Orzeł ma tam ok 60 km ale musi się przebić przez całe miasto i korki. więc pomysł, przecież to jest obszar pomieszkiwania Vokala, Orzeł dzwoni wyłuszcza problem i Vokal następnego dnia umawia się telefonicznie ze sprzedającym i udaje na oględziny autka.
Następnego dnia w godzinach południowych, telefon od Vokala i oooobszerna reacja z oględzin, nie będę tu o wszystkim pisał ale to co zaobserwował Vokal w oglądanym aucie, jakie szczegóły, niedomagania, łącznie z ryskami i gdzie spowodowały, że szczęka mi opadła
Po krótkim zastanowieniu, decyzja - kasa w kieszeń i jedziemy następnego dnia. Około 8 rano jesteśmy u Orła na placu, powiększając liczbę kijanek przed warsztatem , następnie wyjazd z Orłem na miejsce " pobytu" obiektu naszego zainteresowania. Po dotarciu na miejsce nie mamy wiele do oglądania, bo Vokal już to zrobił, potwierdzamy tylko jego spostrzeżenia i piszemy umowę. I tutaj następuje moment SPEŁNIENIA MARZEŃ, Jaga ma swoją packę , ale to nie koniec - JA MAM SORENTO !!!!!!!! Wprawdzie nie tak od razu ale coraz bliżej.
W drodze powrotnej zbieramy jeszcze fanty po Warszawie, do naprawianych przez Orła kijanek: w jednym miejscu wtryskiwacze po regeneracji, w drugim maglownica do innego, gdzie indziej znowu bendix do rozrusznika. W sumie robimy ponad 160 km w parę godzin. Po powrocie na warsztat kolejna niespodzianka, podczas naszej nieobecności Grzegorz (wspólnik Orła) znalazł czas, żeby sprawdzić zawór EGR w aucie Jagi, wynaleźć luzy na wahaczach i znaleźć prawdopodobną przyczynę " zmulenia" auta na zimnym silniku (czeka nas sprawdzenie wtrysków). Jemy obiadek, jak zwykle pierożki z mięsem na pobliskiej stacji paliw i jeszcze czeka nas podrzucenie papierów i kluczyków do znajomego lawieciarza Orła, który wieczorową porą dostarczy auto z Białołęki do warsztatu Orła. Tutaj packa spędzi trochę czasu, ponieważ Orzeł w miarę wolnego czasu obiecał doprowadzić auto do perfekcyjnego stanu mechanicznego (stroną wizualną zajmę się po przetransportowaniu auta do domu) I w zasadzie tutaj mógłbym powiedzieć jak Jan Tadeusz Stanisławski: "... i to by było na tyle", ale nie, chciałbym jeszcze podziękować kilku osobom, które pomogły w całym przedsięwzięciu,. a mianowicie:
-oczywiście Kazikowi za całokształt Jego działań do tej pory i dalsze prace które jeszcze przed Nim w doprowadzeniu Packi do stanu używalności,
-Darkowi, za poświęcony czas i bardzo dokładne oględziny auta,
-Krzyśkowi Ardie i rkalabunowi za pomoc w ustaleniu przeszłości auta.
Kończąc moją, może trochę przydługą opowieść nasuwa się jedno stwierdzenie - dobrze Was mieć i być w Waszym towarzystwie