Akcja KSA - Tomaszew. 05.05.2017
: niedziela, 7 maja 2017, 17:07
Miejsce Akcji.
https://www.google.pl/maps/place/52%C2% ... 2398?hl=pl
W piątek wieczorem przekonałem się, że KSA działa czym zadziwiłem przede wszystkim swoją ekipę balonową :D.
Ale od początku...
Pogoda na razie w tym roku nie rozpieszcza Balonistów, albo wieje, albo pada. W polach i na łąkach strasznie mokro.
Rano udał się lot w Nowym Targu, wystartowaliśmy z lotniska i po 1 godz. i 15 min. lotu udało się wylądować na tym samym lotnisku, mokro ale bez większych problemów.
Następny lot zaplanowany był gdzieś w okolicach Warszawy.
W czasie drogi obserwowaliśmy na radarze strefę opadów, która przemieszczała się w kierunku Warszawy. W nadziei, że opady przejdą do czasu dojazdu umówiliśmy się z pasażerami w miejscowości Wiskitki niedaleko Żyrardowa. Gdy dojechaliśmy na miejsce jeszcze było widać odchodzącą w kierunku północnym chmurę z opadami, ale robiło się spokojnie.
Mimo tego, że zdawałem sobie sprawę z tego co się dzieje w terenie zdecydowałem się na start. Spokojny lot, ale dzień zaczął się kończyć, a tu lasy, jak łąki to przypominające pola ryżowe, albo w polach uprawnych bagno. Tuż przed zachodem słońca znalazłem w środku lasu polanę i zdecydowałem na niej wylądować. Nawet znalazło się miejsce, żeby w miarę sucho złożyć balon, ale poza tym było mokro, dużo kałuż, i miejsca gdzie naprawdę było głęboka woda. Wszystko szło dobrze, samochód (Dodge Durango) z przyczepą wjechał pod sam balon, zapakowaliśmy wszystko i wio .
Niestety błąd kierowcy, który wjechał w błotne koleiny zrobione podczas wjazdu na łąkę, skończył się zatrzymaniem zestawu. Po kilku próbach wyjechania, nawet bez przyczepy Dodge zakopał się całkiem w błocie.
Postanowiłem zadzwonić do Stelli Opisałem sytuacje i co może być potrzebne. Zgłoszenie zostało przyjęte . Wysłałem koordynaty miejsca gdzie trzeba dojechać, a w między czasie koledzy nie ufając w to, że mogę kogoś znajomego, trzeźwego i mogącego pomóc tak daleko od domu znaleźć, dzwonili po różnych pomocach drogowych ale bez skutku. Zaraz po telefonie do Stelli pojawił się starszy pan w Toyota Land Cruiser. Jednak po kilku próbach poddał się i sam z trudem wyjechał w rozchodzącym się swądzie palonego sprzęgła.
Po jakimś czasie nadjechała grupa ratunkowa w składzie Stella /Suzuki Vitara/ z asekuracją Michał Kolwas /Kia Sorento/.
Jako, że Toyota trochę rozjeździła teren, postanowili użyć wciągarki zainstalowanej w Suzi. Wyglądało to niepokojąco, w końcu różnica wagi samochodów znaczna. Z początku to Vitara zaczęła się zbliżać do Dodge, ale po skręceniu kół i zaryciu w ziemię udało się powolutku wyciągnąć Durango z błota, po czym już samym samochodem wyjechałem na drogę. Teraz kolej na przyczepę z balonem. Najpierw chcieliśmy zrobić tak samo jak z samochodem, ale przyczepa z jedną osią orała by dyszlem jak pług. Stella postanowił zapiąć przyczepę na hak Vitary i spróbować z nią wyjechać. Nie widziałem min kolegów, jak zobaczyli jak zestaw w fontannach błota i wody wyjechał bez problemów z polany na drogę.
Dodam, że Suzuki robiła wielki hałas, jak się okazało pracowała tylko na trzech cylindrach, ale mimo to dała radę.
Wielkie dziękuję dla Adama i Michała za szybką i przede wszystkim skuteczną pomoc.
KSA działa !!!
https://www.google.pl/maps/place/52%C2% ... 2398?hl=pl
W piątek wieczorem przekonałem się, że KSA działa czym zadziwiłem przede wszystkim swoją ekipę balonową :D.
Ale od początku...
Pogoda na razie w tym roku nie rozpieszcza Balonistów, albo wieje, albo pada. W polach i na łąkach strasznie mokro.
Rano udał się lot w Nowym Targu, wystartowaliśmy z lotniska i po 1 godz. i 15 min. lotu udało się wylądować na tym samym lotnisku, mokro ale bez większych problemów.
Następny lot zaplanowany był gdzieś w okolicach Warszawy.
W czasie drogi obserwowaliśmy na radarze strefę opadów, która przemieszczała się w kierunku Warszawy. W nadziei, że opady przejdą do czasu dojazdu umówiliśmy się z pasażerami w miejscowości Wiskitki niedaleko Żyrardowa. Gdy dojechaliśmy na miejsce jeszcze było widać odchodzącą w kierunku północnym chmurę z opadami, ale robiło się spokojnie.
Mimo tego, że zdawałem sobie sprawę z tego co się dzieje w terenie zdecydowałem się na start. Spokojny lot, ale dzień zaczął się kończyć, a tu lasy, jak łąki to przypominające pola ryżowe, albo w polach uprawnych bagno. Tuż przed zachodem słońca znalazłem w środku lasu polanę i zdecydowałem na niej wylądować. Nawet znalazło się miejsce, żeby w miarę sucho złożyć balon, ale poza tym było mokro, dużo kałuż, i miejsca gdzie naprawdę było głęboka woda. Wszystko szło dobrze, samochód (Dodge Durango) z przyczepą wjechał pod sam balon, zapakowaliśmy wszystko i wio .
Niestety błąd kierowcy, który wjechał w błotne koleiny zrobione podczas wjazdu na łąkę, skończył się zatrzymaniem zestawu. Po kilku próbach wyjechania, nawet bez przyczepy Dodge zakopał się całkiem w błocie.
Postanowiłem zadzwonić do Stelli Opisałem sytuacje i co może być potrzebne. Zgłoszenie zostało przyjęte . Wysłałem koordynaty miejsca gdzie trzeba dojechać, a w między czasie koledzy nie ufając w to, że mogę kogoś znajomego, trzeźwego i mogącego pomóc tak daleko od domu znaleźć, dzwonili po różnych pomocach drogowych ale bez skutku. Zaraz po telefonie do Stelli pojawił się starszy pan w Toyota Land Cruiser. Jednak po kilku próbach poddał się i sam z trudem wyjechał w rozchodzącym się swądzie palonego sprzęgła.
Po jakimś czasie nadjechała grupa ratunkowa w składzie Stella /Suzuki Vitara/ z asekuracją Michał Kolwas /Kia Sorento/.
Jako, że Toyota trochę rozjeździła teren, postanowili użyć wciągarki zainstalowanej w Suzi. Wyglądało to niepokojąco, w końcu różnica wagi samochodów znaczna. Z początku to Vitara zaczęła się zbliżać do Dodge, ale po skręceniu kół i zaryciu w ziemię udało się powolutku wyciągnąć Durango z błota, po czym już samym samochodem wyjechałem na drogę. Teraz kolej na przyczepę z balonem. Najpierw chcieliśmy zrobić tak samo jak z samochodem, ale przyczepa z jedną osią orała by dyszlem jak pług. Stella postanowił zapiąć przyczepę na hak Vitary i spróbować z nią wyjechać. Nie widziałem min kolegów, jak zobaczyli jak zestaw w fontannach błota i wody wyjechał bez problemów z polany na drogę.
Dodam, że Suzuki robiła wielki hałas, jak się okazało pracowała tylko na trzech cylindrach, ale mimo to dała radę.
Wielkie dziękuję dla Adama i Michała za szybką i przede wszystkim skuteczną pomoc.
KSA działa !!!