. 20 stopni, słoneczko, rzeka , grill , fajni przyjaciele . Czego więcej potrzeba 
Poranek przywitał nas po raz pierwszy tej wiosny pięknym słońcem . Spakowaliśmy kuchnie , stolik , dwa fotele oraz gar potrawy zwanej z węgierska Bogracz i wyruszyliśmy do pierwszego punktu spotkania czyli do Jurka z Kia Sorento. Tam już czekał na nas również Łukasz swoją Hondą CR-V . O zaplanowanej godzinie wyruszyliśmy w konwoju w kierunku Wołomina , gdzie czekał na nas już Miłosz z Sorento i teraz w cztery auta mogliśmy zacząć naszą przygodę . Pierwszym punktem programu był rezerwat Śliże i tajemnicze jezioro zwane przez miejscowych Jeziorem Samobójców. Na początku chcieliśmy zagłosować kto ma pójść sprawdzić o co chodzi ale w końcu poszliśmy wszyscy
Okazało się , że jezioro ma ciekawe właściwości . Otóż rośliny w nim są ułożone kolcami do dołu. Wystarczy niechcący wsadzić nogę do wody i kolce zaciskają się nie pozwalając uwolnić nogi . Wtedy ratujemy się wsadzając głębiej drugą nogę , która jak się okazuje jeszcze bardziej zostaje złapana w pułapkę. Nie możemy się uwolnić i nic nas już nie uratuje ponieważ całe jezioro obrośnięte jest mięsożerną rośliną zwaną Rosiczką. Co dalej to nie wiemy bo uciekliśmy. Ponieważ do Jadowa było tylko kilka kilometrów postanowiliśmy wpaść na lody. Lodziarnia od wielu lat słynie z przepysznych lodów. Zaparkowaliśmy na rynku . Miasteczko puste . Zaczęliśmy się zastanawiać czy coś tu jest wogóle czynne , gdy nagle rozległy się dzwony .Z kościoła zaczął wychodzić tłum ludzi . Rzuciliśmy się biegiem do lodziarni . Dotarliśmy pierwsi a za nami kilka setek ludzi którzy zaczęli ustawiać się w kolejce wzdłuż ulicy . Uff. Zdążyliśmy
Lody były jak zawsze przepyszne. Teraz przed nami już tylko Liwiec . Wjechaliśmy w drogę do lasu , która zaprowadziła nas nad samą rzekę . Żeby mieć trochę bardziej zaciszne miejsce pojechaliśmy wzdłuż rzeki aż znaleźliśmy dostatecznie odludne miejsce . Tam ustawiliśmy auta w krąg, rozstawiliśmy stoliki , krzesła , czyli zrobiliśmy sobie zaciszny zakątek . Do czasu .... pierwszego spaceru. Okazało się że jesteśmy cali w kleszczach
. Skakały na nas z każdego krzaka . Mieliśmy je na ubraniu , we włosach . Co chwila ktoś kogoś otrzepywał. Szybko wróciliśmy na nasze miejsce , które na szczęście było wolne od tych owadów. Jednego wzięliśmy na spytki , ale był twardy . Nie pomógł alkohol , środek na komary , był jak terminator . Nie powiem co z nim zrobił Miłosz bo nie wszyscy mają aż tak mocne nerwy
. Po małym odpoczynku wzięliśmy się za gotowanie . Ponieważ każdy coś przywiózł ustawiliśmy na stołach trzy kuchenki i zaczęło się podgrzewanie wcześniej przygotowanych potraw 
. Potem piwo , winko , nalewki ... niektórzy mieli dobrze , kierowcy oczywiście nie pili . Po chwili dojechał do nas jeszcze Roman swoim Audi Q5 i byliśmy już w komplecie . Cóż można powiedzieć więcej . Fajny niedzielny wyjazd w którym było to co zawsze , zwiedzanie , woda, las, dowcipy , planowanie następnych wyjazdów a przede wszystkim miła atmosfera. 
Czemu nie wrzuciłeś info przed 
