Relacja z wyjazdu do Szczytna Przez ostatnie dwa dni zwoziliśmy do Orła meble przeznaczone dla rodziny ze Szczytna.
Wersalka, regał młodzieżowy, biurko do nauki .
W sumie w akcji brały udział trzy przyczepy...
Ze względów oszczędnościowych postanowiliśmy zapakować wszystko na jedną przyczepę i pojechać jednym samochodem.
Było to nie lada wyzwanie ..
ale układając meble jak klocki lego wszystko się udało.
Do samochodu pakujemy po sam dach resztę rzeczy , robota kuchennego , ubranka , zabawki , pieluchy i ruszamy.
Po drodze zabieramy Ewę ( Stellową997) i Dario.
i teraz już prosto na Szczytno...
Zatrzymujemy się najpierw u rodziny, która wskazała nam cel naszej Akcji.
Chwile rozmawiamy , nawet nie obejrzeliśmy się jak na stole stał już obiad.
Dogrywamy szczegóły i jedziemy kawałek 15 km do miejscowości Dźwierzuty .
To tam okazało się jest cel naszej podróży.
Dojeżdżamy na miejsce .
Chłopaki zajmują się rozładunkiem przyczepy a my z Ewą mamy okazję osobiście poznać naszą małą Anię .
Ania urodziła się w listopadzie 2011 roku .
Po pewnym czasie zauważono , że nienaturalnie zaczyna rosnąc jej główka .
Dziecko przy tym bardzo płakało.
Diagnoza lekarza brzmiała ..przeczekać.
Mimo kilkakrotnych wizyt mówiono , że to nic , samo przejdzie i przepisywano środki na uspokojenie..
Czekano aż stan dziecka stał się na tyle krytyczny , że uratować ją mogło tylko natychmiastowe zmniejszenie ucisku na mózg poprzez odsączenie płynu mózgowego.
Operację przeprowadzono w Warszawie .
Dziecko uratowano , jednak podczas zabiegu przebito jeden z organów .
Udało się ją uratować.
Po operacji jednak zostały szwy .
Niestety nie rozpuszczalne , tylko grube czarne nitki które powodowały że dziecko wyglądało jak lalka z szyta główką .
Lekarze nie chcieli ich usunąć twierdząc , że to będzie niebezpieczne dla dziecka .
W końcu zdecydowano się .
I tu mieli rację , było niebezpieczne bo podczas tego zabiegu zarazili dziecko gronkowcem.
Jedynym skutecznym lekarstwem na płacz dziecka zawsze okazywały się leki na uspokojenie .
Podczas jednej wizyty przepisano ich tyle , że dziecko o mało co nie wpadło w śpiączkę , trzeba było je reanimować .
Okazuje się , że historia małej Ani to historia porażek naszej medycyny.
Nie raz matka słyszała słowa , żeby żegnała się już z dzieckiem...a ci co swoją wiedzą mieli ja ratować kilkakrotnie o mało co nie doprowadzili do jej śmierci.
Ania jest wesołą dziewczynką .
Uśmiecha się , reaguje na słowa i dźwięki .
Niestety następstwem tych wszystkich działań jest padaczka bezlekowa , dziecko nie jest samodzielne i wymaga całodobowej opieki. Nie jest również zaszczepiona na żadną z dziecięcych chorób , może dlatego , że nie wiadomo jaka byłaby reakcja organizmu a może dlatego , że sa to cały czas ci sami lekarze, którzy do tego wszystkiego doprowadzili.
Po tym wyjeździe myślę , że dzieci z Domów Dziecka są jednak w uprzywilejowanej sytuacji.
Żegnamy się ze wszystkimi , z wrażenia zapomniałbym , że mam całą siatkę zająców wielkanocnych z czekolady , więc wracam się i już możemy jechać .
Jak zawsze, wszystkie nasze wyjazdy są złożone z kilku elementów i obfitują w przygody ..
ale o tym napiszę w innym wątku.
Chciałbym podziękować wszystkim , którzy przyczynili się do tej Akcji Pomocy.
Cała akcja trwała 4 miesiące i zaczęła się od zgłoszenia rodziny potrzebującej pomocy.
Sprawdzenie czy tak jest naprawdę , zorganizowanie potrzebnych rzeczy i wyjazd udało się w 100 procentach.
Nie wiemy jeszcze czy będzie miała ciąg dalszy .
Sytuacja jest bardzo skomplikowana i tak naprawdę to Anię trzeba by zabrać na specjalistyczne badania do prywatnej kliniki ale to już jest chyba poza naszym zasięgiem.
Przydałby się też wózek do karmienia , jest on refundowany ale też nie wiem czy z drugiego końca Polski jesteśmy w stanie to załatwić .
Ogólnie po Akcji w Dubience , gdzie widać było jakąś normalność ( o ile normalnym można nazwać pobyt dziecka w Domu Dziecka ) to tu widać tragedię .
Być może koło kogoś z Was jest też taka potrzebująca rodzina.
Wszystkim nie pomożemy, ale sprawienie uśmiechu na twarzy Ani i jej mamy naprawdę nie wymagało rzeczy niemożliwych.